dojrzałem parszywą trzynastkę krzyczącą- mokro!
deszcz stukał nie po myśli zgromadzonych
a w oddali jacyś ludzie mokną w myślach moich.
(Kropie) atramentem w oczy, w uszy szarych
jak w kolorowanki swoimi kolorami
biały i czerwony barwą naszych ziemi
to co gnało licznych dawno już za nas dzieli.
(Ustaję) pośród jasnych idei kapiąc już przy niedzieli
patrząc na szalejącą dzieciarnię pokoleń i cieni,
dysputuje z pij mleko czy dopalaczem czartem
co w sidła subkultury bezkarnie ich zagarnie.
(Przestaję) życząc sto lat, niech włos im się nie dzieli
głosuję przed śniadaniem nie na to co się mieni
niech ludzie bo twór mądry skrzykną się wypielić
tych którzy się sprzedają w blasku pełnych kieszeni.