w brutalnym pocałunku upojenia<br />
zalewa morze soków życia<br />
kolejny nagły dotyk<br />
warg nienasyconych<br />
i dłoni nieznających ciała<br />
wdycham powietrze z ust<br />
jego rozchylonych<br />
gorących żarem <br />
przerwanego szału <br />
naszych pragnień <br />
mokre palce suną po ramionach<br />
wbijając się lekko do dna rozkoszy<br />
porwie mnie ta lawa<br />
stopnieją skały niepewności<br />
i zapłonie uśmiech <br />
<br />
zapadam w jego objęcia<br />
i wreszcie czuję to <br />
co ktoś kiedyś nazwał <br />
szczęściem