spod parasola wrażeń
spływa kolejna łza
naruszasz kalendarze
stroniąc od spieklonego zła
w twym śmiechu choć On uroczy
napawasz kilka dni
ciut bo noc się złoci
na ustach zostawiasz pył
wchodzisz w fluidu pustkę
serce leniwie się tli
maskujesz srebrem ucztę
nocy no i dni
miejsce tych ziemskich złudzeń
słonecznych kosmicznych dni
w ułudy tej rozpuście
w kolanach niosłych dni
upływasz jak sam lotnik
falujesz gorzko tak
jak dumy ciężki sputnik
lecz spojrzyj na budzik tła
tak czezły pobudki minutnik