Obłok otchłani zbliża się majestatycznie <br />
ścierając grafitowe domy. <br />
Szary pył opadł ma ulicę, <br />
w swoim korycie złamaną wodospadem, <br />
ścieżką w przepaść. <br />
Człowieka już nie ma. <br />
Uronieni łzą ludzie, <br />
krótkimi mrugnięciami zmęczonej powieki.<br />
<br />
Stoję naprzeciw milczącej zagłady. <br />
W przerażeniu zachwycony,<br />
zrozpaczony w otępieniu. <br />
Starły się w mym brzuchu, cztery strony istnienia. <br />
Tętnią pierwotnym chłodem. Ustają. <br />
<br />
Oczekiwałem ciemności, <br />
a ta zmyta została w ocean, <br />
jak krucha muszelka falą nieśmiałej jasności. <br />
Oczekiwałem śmierci, <br />
a ta splądrowana została kamień po kamieniu, <br />
jako ostatnia twierdza życia. <br />
<br />
Zatlił się i zgasł rozżarzony gniew. <br />
<br />
Gubiąc ostatnie strzępy świadomości,<br />
przed straszliwą zagładą uciekam na czworaka. <br />