mącąc oddechem diabelskim
pograłeś kartą aż nadto
w każdym spojrzeniu oczu niebieskich.
Zatknąłeś na górze przyszłości
flagę niepewnych złudzeń
zabrałeś ze sobą przeszłości
w czasu tej amplitudzie.
Ty kwiecie młodych cnotliwy dyspucie
wigorze słoty zroszonej deszczu kluczem.
Namawiasz ludzi w pustyni miraży
zrzucenia jedynych wybudzeń
do gaży ciągłej straży
umysłu wybuchów, zaburzeń.
Uderzasz jak alkohol dobitnie
plącząc niechybnie kroki
języki zmieszałeś szlachetnym
sodowe i niecne wyskoki.