Spłoniona wstydem nagość błyszczy posągowo.<br />
Mkną łase pocałunki po niknących śladach<br />
tasiemek, z niepotrzebnych w namiętności powłok.<br />
<br />
Szaleństwa objąć zmysły nie próbują nawet,<br />
jak w burzy nawałnice słabną po spełnieniu.<br />
Wytchnienia odrobinę krótkie mgnienie daje,<br />
przerwane, kiedy impet wzmaga artyzm etiud.<br />
<br />
Powraca dosięgnięcia gwiazd przemożna siła,<br />
nieskrępowana niczym tabu unicestwia.<br />
Po chwili, ptak jakoby, okrzyk bólu wydał,<br />
drży rozpalony, sycąc, grot błogości w trzewiach.