spaliłem duszę polewając smołą
cała czarna od minionych dni
przekłada kartki diabelskich psalmów
lecz chór anielski broni od złości
przykryj mnie swym ciepłem
aż do samych kości
eh... podziurawiona moją dusza
odwieszam ją do szafy pełnej moli
skok w nieznane niby z trampoliny
nawarstwia zmartwienia kryptoszczęścia
odskocznia ambitna jak źródło paruje
lecz w środku mnie
demony dźgają setkami wideł
postraszyłem je święconą!
nic z tego:
nabawiły się choroby morskiej
wskaż mi przyjacielu trasę w stronę słońca
która rzuci światło setek jupiterów
nieba obleczonego w gwiezdny pył
na głowę zaszczekaną każda cząstką siebie.