Utulił sarenkę zanim przyszła jesień
Maleńki krasnolud pykając swą fajkę,
Szemrząc niczym strumyk opowiadał bajkę…
A później z radością zasłuchał się w ciszę
Lasu uśpionego, ja też nic nie słyszę…
I kiedy swe uszy nadstawiam ciekawie
Aby wiedzieć o tym co to piszczy w trawie
Wszystko dookoła zdaje się umykać
Czy warto coś gonić, czy warto coś chwytać?
Czy podziwiać wróble co siedzą na dachu,
Czy te które właśnie kąpały się w piachu.
Piękno się dostrzega w małej kropli rosy
Depcząc zieleń wokół stopy swymi bosy,
Czując to co czując, widząc to co widząc,
Nie myśląc, nie marząc, potem się nie wstydząc…
Słów, które płyną w bezsensu potokiem,
W ciszy w ukojeniu płynie rok za rokiem…
A kiedy na dłużej znowu przyjdzie jesień,
Wiatr ukołysze znów listeczki w lesie
Nawet po najsroższej lodowatej zimie…
Zlękniona sarenko znajdziesz się w krainie
Słońca, które złotem skarbiec swój otwiera
Więc na cóż kłamstwa, bzdury i kariera.
I tak nie ma wpływu na to co jest w świecie
Rekin pożre ryby a słoń mrówkę zgniecie
I nie zmienią tego żadne wzniosłe plany
Każdy wielki pomysł zawsze jest wyśmiany.
I nie warto także cierpieć dla ludzkości
By ich zakłamaniem później się nie złościć,
Wypić piwo, które sam los warzy stale
A tylko dla próżnych bywają medale
Dla tych, co potrafią kłócić się i sprzedać
A tak właściwie to nic ludziom nie dać…
Wiatr ukołysał już listeczki w lesie
Utulił sarenkę zanim przyszła jesień
I choć to zazwyczaj tylko w bajkach bywa
Zmęczona sarenka zasnęła szczęśliwa
I kiedy radosna znowu się obudzi
Będę jej zazdrościć, że nie jest wśród ludzi
Tylko biega wolno, po lesie, po łące
Przygląda się kwiatom, mrówkom i biedronce
Przestanę w tym wierszu już ją opisywać
Niech będzie radosna, wolna i szczęśliwa.