gdzieś pławi się grudka złota.
Taka milimetrowa jak gwiazda z ziemskich oczu
chrobocze w dno duszy
z zajadłością wściekłego kundla
Pali w gardło, wbija się pod lewe płuco
i nie może i chce dosięgnąć szczytów człowieka
pooranych, stratowanych, przemienionych
w niziny wiary
To tam strapiony cień nadziei
płacze
wzdychając za
tumanem myśli
W korycie żarcia nie ciekawych prawd.