światełkiem na tablicy gwiazd
sunie po tafli czasu poniedziałek
Ty sama
nabierasz w oczach innych
rozpamiętujesz weekend niby tarczę
zabijając myśl o nowym siedmiorgu bliźniąt
rozprawiasz o ich imionach
na kartce kalendarza, która zmienia obieg
wyobraźnia kreśli powabne owoce
to co dobre w jeszcze lepsze doznania obiera
szare w mleczną kawę przeistacza
ciał bezwstydnych noce
i usta spragnione
namawia na więcej
lecz spada jabłko grawitacji
brak kliszy swawolnej
pionierskich barwnych poranków
rozkosznych lśniących wzlotów
niechybnych lecz ludzkich upadków
zasmuca
świętując nowe nadzieję za tydzień.