na dobę i chciałem
zapomnieć o świecie ciągle
jednak byłem znużony
i niewyspany a wszystko
wydawało mi się nieistotne
do niewzruszonego stopnia porzucenia stałem się
nienawidzącym samego siebie zwierzęciem i
pokochałem niewybaczalne -
warczałem na każdego i opluwałem
każdą świętość nieprzytomnie
obojętniejąc na jakiekolwiek wskrzeszenia
w hołdzie niezaprzeczonej
niedorzeczności kiedy
obmierznie mi już moja własna twarz
wyrzucę ją na śmietnik