w zwiewnych kłębach dymu
widzi niby w bajce
swój dawny azymut
dziewczyny z tysiąca
jak gwiazdy rozsiane
w żarze wysp południa
syconym hebanem
lał się rum i piwo
złocistym strumieniem
na grzywach fal wpływał
w życiowe spełnienie
potem łoskot w głowie
tłumił w mglistym piekle
parnych ranków mrowie
pośród głośnych przekleństw
znowu jednak ruszał
to był już narkotyk
w bezkres morskiej głuszy
w monsununowe słoty
westchnął wciągnął bryzę
teraz tylko z brzegu
jednak jego życiem
obdzieliłbyś siedmiu