otwierasz
uśmiechasz
o cholera!
teraz
zamydlone piaskiem moje oczy
widzisz Saharę ust
pocałunkiem zbroczysz?
słyszę w duszy- jasne
opadł z powiek kurz
fantazja w realu
popłynąłem
cóż.
Cóż zrobić miałem w objęciach insomni,
pogalopowałem gdzie ludzie roztropni,
ku miłości obrazu,
zamyśleń potoku...
stojąc na krawędzi nie sprawiłem skoku.