stało krzesło z ciemnych desek
całe w rysach rdzawych plamach
ułożonych w brudny deseń
na tym krześle w środku celi
rożni ludzie już siedzieli
chciwie piło wszystkie płyny
ludzki pot krew łzy urynę
było niewygodnym meblem
który teraz porzucono
nowi przyszli rządzić światem
nowe prawdy w ustach płoną
na krześle przysiadł bezdomny
potem połamał naprędce
podpalił je w koksowniku
dobrze ogrzało mu ręce
tylko się trochę dziwił
że dymi tak bardzo na biało
dym leci wysoko do góry
jakby coś złączyć się chciało