chwytam Cię na niebie
i znów muszę odjechać,
daleko...bez Ciebie.
Choć słodycz pozostaje,
Ty znikasz na rozjazdach
i tylko mej nadziei
wypatruję w gwiazdach.
I słucham jak szynom
koła szepcą do ucha,
jak stukają, że w około
jest noc ciemna i głucha,
że daleka jest przed nimi
kolejowa droga
i, że ja się ciągle modlę
o Ciebie do Boga!
Teraz słyszę jak wiatr śpiewa
co z pociągiem się ściga,
a semafor mu wtóruje,
jednym okiem mruga...
Kołysankę Ci śpiewają,
kołysankę do snu,
o tym jak Cię bardzo kocham,
jak kocham po prostu.
W pociągu osobowym, gdzieś pomiędzy Kołobrzegiem a Rzeszowem.
9 styczeń 1984r.