Niby nic nie znaczących dla świata śmieciach,
Jednak gdy pewnego dnia poznikały,
Matki po nich rzewnie płakały,
Dramat ich życia bolesnego,
Dramat ich życia doczesnego,
Dzień tamten był ponury,
Niebo zasnułu chmury,
Tylko gdy dzieci znikneły,
Chmury z żalem do boga luneły,
Lało i padało dwa dni z rzędu,
Aż w końcu grad nabrał pędu,
Gdy tylko lać przestało,
Okazało się że jedno dziecko ocalało,
Drugie jednak zgineło,
Z nieba w żałobie znowu luneło,
A morał z tego taki,
Że najbardziej cierpią ptaki.