miłości płynącej z serca
i krwi zakwitłej czerwienią
na śnieżnobiałych kobiercach
tym którzy ją wtedy mieli
z wiarą zatkniętą w proporcach
w liniach czerwieni i bieli
gdy cofnąć się już nie można
a swołocz parła ze wschodu
jak chmara wszy wygłodniałych
z hasłami fałszywych swobód
przyszła zgnieść honor i chwałę
w tych chłopcach nie było dumy
rozpacz paliła się w oczach
młode głowy kładli w trumny
szeregami szli w złoty piach
płacili wysoką cenę
niezmiennie jak ich przodkowie
cudem unieśli to brzemię
pamiętaj więc o Ossowie