dźwiga się z rozmiękłych zagonów
by z rękoma jeszcze zdrętwiałymi
od trudów poprzedniej zorzy
przy orce stanąć i za pługiem chodzić
mgły jak rozwodnione mleko
rozpostarte ponad polami łąkami
kładą się grubą warstwą
na piersiach czarnej gleby
oddechem wiatru przytłaczane do ziemi
słońce jeszcze nie wstało do pracy
tylko łuny krwawe na wschodzie
zwiastują nadejście jego szybkie
rozwidnia się
lasy czarnym kręgiem
kładą cienie pod drzew stopami
przy drodze w porannej rosie
przycupnęły uśpione drzewa
senne oczy mgłami przecierając
niewidzialne ręce Boże
świat światłością przeżegnały
rzucając w świeżą orkę
ziarenka życiodajne urodzaju
z cyklu " Werniksem "