lepkim jak miód,
wonnym jak kobieta,
smakowitym jak ciasto wiśniowe.
Brzdęk pucharów niby szept murów teatru
zapowiada powrót pędów weny,
łaskawej obcym szarości.
Nieuchronnie wiążę się z kontekstem,
zajmująco plączą mnie teraźniejsze chwile
jarmark mowy niczym siatka na motyle,
a w niej Ja.