ON zawirował drwiąc z mojego dopływu<br />
Winy... Nie spłacone. Rozrzucona wspomnień sieć<br />
Plastycznie oplata mieszanką żalowstydu<br />
<br />
Uruchamiając wiedzę o Tobie... Już wczoraj<br />
Oblałem się pąsem z gorączką mieszanych<br />
Czarnobiałych fotografii. Miłość a zmora<br />
Śmiałości okrytej wciąż nagim lub nieznanym<br />
<br />
Cholera... Tak myślę a słowo wykracza wbrew<br />
Przekonaniom. Gdy mówisz. - Nie, ja nie żałuję!<br />
Twój wzrok błaga bym zatamował rozlaną krew<br />
Nie wierzył, nawet gdy ona jeszcze pulsuje<br />
<br />
Starcze<br />
Pomarszczony siwizną<br />
Zakrzywionej przez siebie<br />
Przestrzeni<br />
<br />
Starcze<br />
Lubieżnie penetrujący<br />
JEGO wypukłości<br />
Swoim sinym jęzorem<br />
<br />
Zbudowałeś przede mną<br />
Mur grubości jednego uczucia<br />
A może tylko<br />
Roku świetlnego<br />
<br />
Zbudowałeś empirycznie<br />
Zamiast przywrócić<br />
Detektory mego życia<br />
Światłu dnia<br />
<br />
Spojrzałem na... A ON dobiegł samego końca<br />
Każde z nas ruszyło w przeciwną powieść<br />
Kreowanych życzeń. Moich tachionów żądza<br />
I naszych dzieci. - A ja żałuję! - Odpowiem