okryci blaskiem jak dwa
zależne od siebie księżyce
zroszone uniesieniem
zmęczeni do krzty
zamknięci w uścisku na klucz
jak dwoiste drzwi do chaty
pokryte mchem i spękaną farbą
para nagich ciał
owładniętych rozkoszą
roznoszących echem pośród łąk
krzyki spełnienia
pochłonięty zapachem nagości
szepczę ci do ucha
drobne
niewinne świństewka
zaś ty
spoglądasz na mnie zamglonym
nieobecnym wzrokiem
znakiem wzrastającego pożądania
w obłędnym tańcu
lśniąc, sklejeni potem
rytmicznie drżąc nadeszła fala
chwila euforii i spełnienia
a ja
dyrygent
czytając nuty twych pośladków, piersi
słucham arii
pieśni aksamitnych ust
wznoszę batutę
by ostatnim gestem zakończyć koncert
pieśń na dwa głosy
by rozkosz rozlała się potokiem
niczym łzy szczęścia
a w nich my