który widziałem w twoich tęczówkach
kiedy nad morzem staliśmy sami
a podmuch wiatru rozchylał usta
kazał nam cieszyć się każdą chwilą
w rozwianych włosach poczuć gorąco
złoto i srebro w falach zaginał
niezwykłą ręką malarza słońca
jeszcze mi tylko zapach podaruj
z ceglastej ziemi synajskich wzgórz
niech ciagle trwamy oboje wpatrzeni
w bezmiar pustyni bez zbędnych słów