Od płci pięknej nie był w stanie oderwać swojego pożądliwego wzroku. A że wychowane, mądre dziewczęta omijały go szerokim łukiem, często bawił w miejskich burdelach i piwiarniach, gdzie dziwki miały go za przyjaciela, a barmani za brata. Sąsiedzi jego mawiali, że częściej bywał w domach rozkoszy cielesnej, niż na własnej posesji (żona zmarła mu zaraz po przeprowadzce, mieszkał więc ze swą służką, którą, jak się domyślam, na swój sposób "umiejętnie" poznał ze wszystkich możliwych stron i przy każdym powrocie do domu mógł liczyć na spotkanie jej w swoim łóżku, gotowej i zniecierpliwionej). Doszły mnie nawet słuchy, że sowicie płacił młodym chłopcom i średnio zamożnym hrabiom (biada ich godności), którzy godzili się spędzić noc w jego sypialni.<br />
Krążyły plotki, iż Locke sprowadzał do siebie konie i psy, ażeby w nich odnaleźć ukojenie swych seksualnych zachcianek. Wydaje mi się jednak, że mit ten powstał tylko po to, aby tylko dorzucić jeszcze jedno świństwo do "brudnego" życia hrabiego. Zrobiło się o tym głośno. Sam burmistrz więc postanowił porozmawiać z nim w imieniu oburzonych mieszkańców. Stanęli wtedy twarzą w twarz przed wejściem do jego domu, a kiedy prezydent miasta skończył swą obraźliwą wypowiedź, Locke uśmiechnął się, pochylił ku niemu (bardzo blisko) i rzekł: "Sir Longhton, to nieodpowiednia dekoracja do mojego wystroju. Doceniam zaangażowanie miejskich plotkarzy i plotkarek. Robią postępy, ale ich starania nie są zadowalające. Może do głowy wpadnie im jakaś błyskotliwsza myśl, kiedy zasmakują prawdziwej miłości z owczarkiem, lub pudlem...". A gdy burmistrz zbliżał się już do bram, ten krzyknął jeszcze za nim: "Niech pan im przekaże, żeby się nie martwili! Na nich też mam ochotę!".<br />
Wielu pytało mnie, ponieważ znałem Locke'a najlepiej, skąd brał pieniądze na te wszystkie rozkosze, na wykwintne dania i najpiękniejsze kobiety w mieście. Przecież nigdy nie pracował, mieszkał jedynie ze służącą, a krewnych nie odwiedzał od lat dziesięciu. Jedni mówili: "To on okradł skarbiec królewski!", drudzy: "Diabeł mu kopalnie złota pod domu fundamenty wcisnął!". Ale to wszystko było nieprawdą. Fakt, dziwne się wydawało, że tak małoznaczny hrabia, był obrzydliwie bogaty. W czepku zrodzony, to stwierdzam z pewnością. Cały swój majątek zapewniał wujostwu bezdzietnemu, które to w wielkiej trosce i miłości przepisało swój wręcz ogromny dobytek w spadku kochanemu siostrzeńcowi, ongi już tego czasu sierocie. Ot cały sekret bogactwa hrabiego Locke'a.<br />
Nie był nikim ważnym. Mimo, że miał pieniądze, miał też coś, czego brakowało innym. Doszukał się skarbów, o jakich nie marzyli poszukiwacze. Odnalazł to, o czym pisali filozofowie. Człowiek prosty, ekscentryczny, prymitywny, a jednocześnie błyskotliwy i inteligentny. Hrabia Edward Locke, najbardziej fascynujący człowiek mojego życia.<br />