W której kąpac się uwielbiam, gdy mi żyly ktos podetnie.<br />
Łorzem Mez swym, tak nazwalem, stan co, ciszą, woła prawie,<br />
Do rozmyślań eterycznych, o wolności mordu duszy.<br />
<br />
Tak więc pływam w tej czerwieni, bezkresnego kąpieliska,<br />
Rozmyślając o istnieniu, i upadku, który sprawie, Babilonu<br />
Co w ma dusze rzucil ostry jak noz kamien.<br />
Zranil cialo bezcielesnie, bol sprawiając mi tak chętnie.<br />
<br />
Zemstę tedy sam obmyślę, kąpiąc smutki w Łorzu Mez,<br />
Gdzie czerwona woda zycia, niemal zastepuje krew.<br />
Wybiela mnie od srodka z bolu, który pozostawiam,<br />
By zabijac w myslach tylko, duszy bezcielesnej kata.<br />
<br />
Lecz tak jakoś dziwna toń, prosi abym zniżył ton,<br />
Bo to gwiazda, nad mą głową znów z ciemności swej jaśnieje,<br />
Chcąc oznajmic dawne me, niedawne jeszcze dzieje-<br />
Jak Babilon oszczędziłem, choc zabojcza czułem moc.<br />
<br />
W myslach moja jest nadzieja, bo mnie Morze znow wypiera,<br />
Nieskończoną falą łez. Tak w czerwieni swej zamykam,<br />
Cała zemsta i nienawiśc, co uwadze mej umyka<br />
Gdy się kąpię w Łorzu Mez.