miękko krystaliczna
w bieli na ciemnej linii lasu
gęsto rozwiane czarne włosy
położyła na górskich szczytach
śpiewała ciszą w płatkach śniegu
a wicher układał jej nuty
ciemnym białym zastygłym nocą
zimnym czerwonym na policzkach
gorącym niebieskim w oczach
sprężyście wiotko szła
po polach i ugorach
życiodajna śmierć
zaklęta w błyszczących soplach
jak odpoczynek jak sen
tylko słońce ujawniało jej kolory
zawsze się z nim łączyła odchodząc