kładąc palec na ustach,
żeby w chacie na piecu
zimne rozpalić futra.
wniknę w rytmy uśpione
tam gdzie głosy się szerzą,
żeby pieśni nabrzmiałe
w żywe tony uderzyć.
dźwiękiem płaczu wzbudzony
znajdę źródło ze świecą,
żeby ciepło strumieni
W nocy zimnej usłyszeć.
tak podchodzę po cichu
W każde miejsce i czekam,
żeby nabrać odwagi
I pokonać tą przepaść..