że Ci grób zbiorowy przypadł wymieszany ścierwem<br />
Coś Ty im zawinił, że Cię w głuszy i biedzie<br />
Zostawili pierwej?<br />
<br />
Rzeknij. Byle rysunkiem, szkicem<br />
Ołowianym. Czemuż krasomówcze pęczki<br />
Szczyt najwyższy lodem spowiły?<br />
<br />
Gardząc na zawsze tym obliczem<br />
Coś z promejskiej gliny zlepił<br />
By się naród nim żywił i krzepił<br />
<br />
Wielkie to dzieło rąk... sen artysty<br />
Potok umywa ożywczy i bystry<br />
Cały wiek po śmierci<br />
Wnuk się w Tobie chlubi<br />
Jakbyś to przemówił<br />
Nie pamiętni mrą w prochowniach wielcy eksperci<br />
<br />
Ale rzeknij mi... raz jeszcze<br />
Czemuż sam radości doznać nie mógł?<br />
Czemuż maluczcy drogę Twoją grodzą?<br />
I żaden się na ukłon nie przemógł<br />
Rzeknij temu... co nie narodzon