Wiesz, tak jak dziecko, gdy babcia pokazywała mi obraz wiszący nad jej łóżkiem z dwójką dzieci na kładce nad rzeką i Anioła z wielkimi skrzydłami. Był taki biały, że jak się budziłam w nocy, to na ciemnej ścianie robił białą plamę. Ale potem zaczęłam się zastanawiać, jak to jest, że On taki biały. Przecież jeśli jest przy nas cały czas, to czasem powinien wpaść z nami w kałużę, jego suknia powinna być ciemniejsza od spalin i dymu. Myślę, że czasem nawet musi zakrywać nieporadnie ręką plamę po soku malinowym na skrzydle, bo poplamił się podjadając u babci w spiżarni.<br />
I wiesz, co? Teraz wiem, że mój Anioł chyba jest łysy &#8211; powyrywał sobie wszystkie włosy gdy zobaczył, ile ma ze mną roboty. Myślę też, że jego suknia to łata na łacie &#8211; bo mimo, że w cerowaniu nie jest najlepszy, zawsze próbuje naprawić rozerwane gdzieś w lesie ubranie. Skrzydła też powłóczy po ziemi, nieraz wpadną mu do kałuży lub ugrzęzną w śniegu. Ale wiem też dzięki temu, że jest gotowy pójść ze mną wszędzie i zrobić dla mnie wszystko. Przecież nie dba o to, by ładnie wyglądać, ani by ktokolwiek go widział czy dziękował mu za to, co robi. Jest gotowy o każdej porze pomóc. Swoim wyglądem mówi: CZUWAM!<br />
I wiem też, że mimo to, że ma ze mną urwanie głowy, nigdy nie znika z jego twarzy uśmiech &#8211; czuję to w każdym promieniu Słońca.<br />
Ojciec Święty mówił, że najbardziej kreatywną ze wszystkich prac, jest praca nad sobą. Chciałabym kiedyś móc sprostać tym zadaniom. Tak, żeby mój Anioł mógł na chwilę wskoczyć na hamak i odetchnąć. Ale wiem, że nawet wtedy nie spuści ze mnie oka...<br />
Wiesz... Myślę, że najważniejsze, to stać się takim Aniołem dla innych...<br />