są w punkcie wyjścia.
Dopiero nabierają wartości,
by jednocześnie znikać i zmieniać się
w nieskończoność, którą tworzy czas.
Dla ruchu i ciążenia unisono grają struny.
Nie ma dobra i zła, nienawiści i miłości, życia i śmierci.
Nad ultrafioletową niby-łąką krążą sfory
ultraczerwonych niby-ważek.
Zmieniają obrazy w kryształy pamięci
w niekontrolowanych rozbłyskach.
W zaklętych kręgach tworzenia
od nieskończoności do punktu wyjścia
i na odwrót.
Czyżby bezbożnie nieprecyzyjnie,
tak po prostu?