przez puste stopnie życia
Szare osiedle wita mnie ponurą ciszą
Samotne wieżowce...
Ich szloch zawieszony wysoko w powietrzu
Wzbudza we mnie smutek
Widzę to w ich oknach...
Od brudnych szyb odbija się szklana rzeczywistość,
której echo głucho dudni w moich uszach
Po zakurzonym chodniku przesuwa się leniwie
skazany na samotność papierek...
Przechadzam się dalej
niczym po dnie zamkniętej butelki
Czy nie słyszysz...?
One płaczą…