wytęża słuch coś zamarło
przykryte maskami z rosy
na ulicach gdzie trwa tarło
węch podpowiedział kierunek
szybko wciąga zapach w nozdrza
dystans szacuje rozumem
nagroda może być szczodra
byle nie spłoszyć ofiary
niech niczego się nie obawia
siedzi na miejscu puch marny
udaje złotego pawia
wolno podejdzie z uśmiechem
zęby jak perły zabłysną
lekko położy torebkę
i przepowie mu przyszłość
w krótkich westchnieniach och i ach
włoży na palec obrączkę
taka niewinna parodia
love story ze znanym końcem