siedziała zaczajona ona.
Wszystko w niej krzyczało
wróć, przytul, pocałuj,
lecz pancerz którym była okryta
nie przepuszczał słów.
Ginęły w środku.
Odszedł tak jak wszyscy inni
odbiwszy się od hermetycznej osłony
jej ego
i usłyszala tylko
jak na dno duszy
upada znowu
zwęglone marzenie.