niedkończonych myśli tysiące chowa,
Dryfuje odcięta po środku ze światem,
łonie raz piekłem, a raz pachnie kwiatem,
Oczy otwarte za drzwiami z powiek,
Nie widzą co kąsa, czy zwierze? czy człowiek?
Czy chcą znów znaleść swoje oblicze?
wiedzieć gdzie jawne? a gdzie to zwodnicze?
Choć usta otwarte, to wargi zaszyte,
gardło wciąż pluje krarczącym skowytem,
woła nieznanych swym niemym tonem,
chcąc przebić krzykiem szklaną zasłone,
Nadal nurkuje, choć zegar wciąż tyka,
SAMA próbuje, lecz wode połyka,
Ona już nie wie czy jest odcięta,
I nie rozumie, że żyje bez tętna,
Ból myli z ciepłem, krzyk w ciszy słyszy,
ze śpiewem miesza westchnienie goryczy,
A w moim duchu wciąż ta myśl przemyka:
- Czy mojej głowie nie brak słoika?