- kochana Ziemio, co teraz ze mną będzie?- zapytał, stary zrozpaczony liść
- oj kochany, co ma być, poleżysz jeszcze, a potem to już sam najlepiej wiesz- odrzekła Ziemia ze stoickim spokojem.
- jak ty to możesz tak spokojnie mówić. Ty nie rozumiesz, ja zaraz umrę. Ja liść, który kocha tańczyć z wiatrem, ten co kocha plotkować z innymi liśćmi, ten który ma najnowsze informacje ze świata przyrody od ptaszków. Jak mam tak teraz umrzeć!
- ale zrozum, nie jesteś w stanie nic z tym zrobić. Musisz się pogodzić
- to po co ja tak się cieszyłem życiem, zachwycałem swą gracją, wyglądem i dalej się zachwycam moją piękną jesienną barwą, dlaczego tak mało osób mnie kocha i chce oglądać? Powiedz mi Matko Ziemio.
Romek ocknął się bo zaczął mu dzwonić telefon. Dzwoniła mama pewnie podrzeć się na swojego syna, że znowu jest na wagarach. Romek nie odebrał bo nie chciało mu się jej słuchać. Często chciał się wydostać z tego domu i wyprowadzić do lasu. Odkrywać go po troszku aż do śmierci. Romek pomyślał jeszcze troszkę o losie liści, i poszedł do domu, czując się jak liść.
***
Klara siedział na swoim oknie w wieczornej porze. W tej porze kiedy miała czas dla siebie. Miała dzisiaj odwiedzić koleżanki, ale odeszła jej chęć na jakiekolwiek plotki. Nie miała ochoty na nic. Po prostu chciał pomarzyć, powędrować tam gdzie zwykły człowiek nie może.
Zawędrować do najdalszych miejsc wyobraźni i zobaczyć coś co ją zaskoczy, zaczaruje. I tak też było. Klara patrząc w legion kropel deszczu który zalewa całe miasta biednych mrówek, zawędrowała do najdalszego miejsca swej wyobraźni, tam gdzie jeszcze nigdy nie była.
……. Klara zobaczyła przed sobą wielki zielony dom. Dom był tak ogromny, że nie mogła dostrzec końca i początku. Klara przeczuwała, że w środku może być coś nie tak, ale ogromnie ją korciło żeby wejść. I tak też zrobiła. Pociągnęła za różową klamkę niebieskich, ogromnych drzwi. Gdy weszła do środka, zobaczyła coś co przerosło nawet jej bardzo bujną wyobraźnię. W środku znajdowało się tysiące różnych drzwi. Od tego wszystkiego zaczęło się jej kręcić w głowie, ale chęć popatrzenia na je jeszcze raz była silniejsza. Popatrzyła uważnie na je wszystkie, ale od razu jej uwagę przykuły najmniejsze z nich. Zwykłe, czarne drzwi z białą klamką. Drzwi były tak małe, że jak by chciała przez nie przejść, to musiała by przykucnąć. Gdy Klara łapała już za klamkę, usłyszała za pleców głos.
- ja bym tego nie robił- rzekł młody nie wyraźny mężczyzna. Był strasznie chudy i blady, ale to sprawiało, że był ładny.
- ja, dlaczego? Kim jesteś?
- zastanów się przez chwilę a ja sobie usiądę na chwileczkę, bo jestem strasznie zmęczony- młody mężczyzna usiadł na zielonym fotelu, który zjawił się z nikąd- i co wiesz kim jestem i gdzie jesteś ?
- nie, nie mam pojęcia ale wiem, że tu jest pięknie. I chciał bym tu być zawsze. Ale nie wiem jak ja się tu znalazłam, ale proszę, powiedz mi kim jesteś ?
- oj nie mądra dziewczyna, jesteś w swojej wyobraźni. Trzeba Ci przyznać, że masz bardzo bujną wyobraźnię.
- a ty kim jesteś? I dlaczego nie chcesz bym weszła do tych pięknych, malutkich drzwi ?
- ja jestem twoim sercem. I wiem co się stanie, a raczej co zobaczysz gdy wejdziesz do dych drzwi.
- co się stanie?
- przestaniesz wierzyć w prawdziwa miłość bo takiej nie ma na tym świecie, a szczególnie w twoim świecie.
- kłamiesz! Ja taka nie jestem.
- to wejdź tam, a się przekonasz
……… Klara otworzył oczy i dalej widział, te same krople deszczu, które tak bezlitośnie niszczą, piękne miasta mrówek.