Lubiła przedświąteczny czas. Lubiła obserwować jak podekscytowani ludzie wyszukują w sklepach prezenty dla najbliższych.
Uwielbiała giełdę żywych choinek, której towarzyszył szczególny zapach żywicy i igliwia. Uśmiechała się na widok dzieci, które biegały pomiędzy drzewkami i z entuzjazmem wykrzykiwały:
- Ta, ta!!! Jest taka śliczna i duża! Kupmy ją!
Uwielbiała też patrzeć na wielką choinkę pięknie oświetloną deszczem lampek w centralnej części Starego Rynku.
Chłonęła w tym czasie wszechogarniającą atmosferę ekscytacji, entuzjazmu. Czuła przez skórę pulsowanie miasta.
Zastukała do drzwi sekretariatu. W odpowiedzi usłyszała zaproszenie pani Ewy -sekretarki. Jej miły aksamitny głos sprawił, że poczuła się tu swojsko -jak za dawnych czasów.
Nie miała złych wspomnień z tej właśnie pracy -była ogólnie lubiana i sama też darzyła ludzi sympatią.
- Pani Gosiu kochana! Wiedziałam, wiedziałam, że przed Świetami odwiedzi nas pani! Jak każdego roku! Już, już parzę kawę! Oczywiście rozpuszczalna z mleczkiem? Proszę opowiadać, co słychać...
Wigilia. Wczesne popołudnie. Małgosia była już przygotowana do ÂŚwiąt. Mieszkanie lśniło czystością, niewielka choinka roztaczała przyjemną woń, a kolorowe ozdoby i światełka ożywiały salonik. Z radia płynęły tony kolędy. Nuciła cicho, ta jak zawsze kiedyś, kiedy była jeszcze małą dziewczynką. Jej ojciec zasiadał do pianina i akompaniował.
Pod wpływem tego ciepłego wspomnienia sięgnęła po rodzinny album. Z uśmiechem przyglądała się ukochanym twarzom, przypominała sobie różne sytuacje i scenki z życia. Tyle pięknych wspomnień!
Szkoda, że tegoroczną Wigilię spędzi sama. Siostra z mężem wyjechali na narty do Zakopanego, a ciotkę -staruszkę dzieci zabrały przed miesiącem do siebie -na stałe.
Rzuciła okiem na stół i na dwie przygotowane zastawy.Dzisiaj, jak nigdy, marzyła, by do drzwi zapukał jakiś zabłąkany gość, by miała z kim przełamać opłatek i beztrosko porozmawiać.
Ale niestety...nikt nie pukał...
Podeszła do telefonu, otworzyła notes i zaczęła dzwonić do znajomych, aby jak co roku złożyć im życzenia.Gdy doszła do nazwiska Janka, zadumała się nad tym, o czym opowiedziała jej pani Ewa. Wyobraziła sobie, jak bardzo wstrząsnęło nim spotkanie z siostrą. I siostrzenica pod jego opieką... A przecież zawsze tak bardzo bronił się przed zmianami, tak cenił stabilizację i spokój... Nawet ją -Małgosię usunął ze swego życia... Jak poradzi sobie z tym wszystkim?!
Zdecydowanymi ruchami wystukała jego numer telefonu.
Przez chwilę milczał zaskoczony głosem Małgosi. Zaproponowała mu pomoc... Rzeczywiście czuł potrzebę oparcia się na kimś, kto powiedziałby co powinien robić, jak zająć się kilkuletnim szkrabem! Przerażała go aktualna sytuacja! Nie umiał opiekować się małą dziewczynką, która w dodatku tak bardzo przypominała mu Hankę i wszelkie związane z nią kłopoty.
W końcu, mimo suchości w ustach, odezwał się:
- Małgosiu! Cieszę się, że zadzwoniłaś. Przyjemnie usłyszeć twój głos. Ode mnie również przyjmij najlepsze życzenia... Wiesz już co z Hanką... I wiesz, że jest u mnie Janeczka.
- Wiem, wiem... Domyślam się, że sytuacja nie jest dla ciebie łatwa. I że wymaga od ciebie radykalnych zmian, których nigdy nie lubiłeś...
- Jakoś sobie poradzę, Gosiu. Właśnie nakrywamy do stołu.A ty zapewne spędzisz Wigilię u swojej siostry?
- Nie. Tym razem spędzę ją sama. No, chyba, że pojawi się ktoś nieoczekiwanie, ale to mało prawdopodobna opcja!
Obie dłonie przyłożyła do rozgorączkowanych policzków -Janek zaprosił ją! Naprawdę zaprosił! Chce aby spędziła z nimi Wigilijny wieczór! Oj! Zmienił się Jasiek, zmienił..! Opadła z niego ta sztywność i skorupa, dzieląca go od świata! Że też trzeba było aż takiego wstrząsu, by się otworzył i uwolnił z tych swoich ramek!
Poprawiła i tak nieskazitelny makijaż i pobiegła do kuchni. Starannie zapakowała świąteczny makowiec. Potem jeszcze karpia w galarecie i kluski z makiem. Pamiętała, że w dzieciństwie kluski były jej ulubioną wigilijną potrawą. Może i Jance posmakują..?
Była już gotowa do wyjścia. Zadzwoniła po taksówkę.
the end :)