puchem
oddycha przestrzeń
zerkając radośnie
z dziecięcą śmiałością
niewinne
świeże spojrzenia
dwojga par oczu
których brązu głębię
chłonę
jak warkocze
gęste pukle blond włosów
cząstki mnie
dwa uśmiechy
bezgranicznej ufności
w kruchości
śnieżnej czapy
uginającej gałąź świerku
gdzie każdy najmniejszy
zbyt gwałtowny ruch
niesie gorycz zwątpienia
ja wciąż się uczę
bo tak lubię słowa
Tato - kocham cię