krzywy olbrzym znad szarej, wijącej się rzeki.
Pierwsze pojawią się w słońcu wysokie ule.
Wyrastają ze środka jak palce nieczułe.
Inżynierska kakofonia ze szkła i stali,
a jeden z piaskowca - podarunek moskali.
Wokół nich krążą pszczoły, zwiększając obroty.
Pszczoły zawsze tak robią, choć nie wiedzą o tym.
Potem bezmyślnie żądlą we wściekłym ataku,
nie wiedząc ,że zginą i że pójdą do piachu.
Wiesz, że pszczeli rój codziennie miasto przenika,
pijesz kawę i palcami pierwszy raz pstrykasz.
Dzisiaj pod białym domem, we wsiowej okolicy,
zebrały się roje, każdy coś innego bzyczy.
Specjalna ekspozycja będzie dla królowych,
dziś przyjmą na nowicjat trutni do alkowy.
Celebryci są również z radością witani,
podkreślą wizerunek każdej wielkiej pani.
Dziwne, wszystko dzieje się z pszczelą aprobatą,
bzykaniem przytakują, klaszczą własnym katom.
Żyją dalej w niewiedzy, krążąc bezustannie,
byle słodki miód zbierać, ze śpiewem w hosannie.
Smutny widok przebiega ciarkami przez ciało,
pstrykasz, jeszcze spojrzysz co z miasta zostało.
W oblepionej ciężkim woskiem ramie z kamienic
Szwedzkiej i Stalowej w ceglastej barwie ziemi,
pełno jest cwaniaków . To właśnie resztki miasta
jak gówno przyklejone do tłustego plastra.
Tu jednak nie dochodzi zgiełk wielkiego roju.
Siądziesz, wypijesz piwo i pstrykniesz w spokoju.
Kiedy zmierzch zmienia widok w ponure kontury,
pszczoły kładą się spać, zastępują je szczury.
Na ulice wychodzą pokraczne dziwadła,
jakby ktoś się wyrzygał na dzieła Picassa.
Nie chciałeś być pszczołą, a tym bardziej żyć w ziemi.
Będziesz dalej pstrykał, z nadzieją, że coś zmienisz.