w podręcznej szklance koloru twoich oczu
końcem świata ciepła whiski
rozpływa się lodem po rzece tajemnic
w asfaltowej krainie mojego odczuwania
na wszelki wypadek
równonocą boję się ciemności
bo nawet jeśli nic nie było
wzrosłem czerwienią twoich ust
kiedy w różowych doniczkach
byłaś mi wodą
teraz lotne piaski na walentynki
są jak mogiła
w czasach w których oziębienie klimatu
tuszem niedomówień
pisze poemat dla sztuki kochania