na płynnych wzgórzach patosu
on ma muchy w nosie kretyn
wiesza się na lince z głosów
metafory wprawia w ramki
zadumanie z rzadkich skórek
drzwi otwiera mi bez klamki
przekłamuje w dni ponure
zimne noce w ciepłe zmienia
a jak chce to i odwrotnie
on z innego jest plemienia
tworzy we łbie wersów sotnie
ja to później w nocy czytam
niby wiem o co chodziło
a on drwi i krótko pyta
zrozumiałeś to jest miłość