wróciła wczoraj <br />
w kapturze milczenia <br />
schowała do kieszeni <br />
dni i noce lodowate <br />
<br />
mija pokoje złudzeń <br />
w otwarte korytarze <br />
zagląda ukradkiem <br />
połową wzroku dociera <br />
od frontu <br />
<br />
krąży bezwiednie <br />
deską wyrwaną z balustrady <br />
skrzydłuje naiwnie <br />
gwoździem przybije pióra <br />
do ramion anioła <br />
<br />
jeszcze wybije szyby z cukru <br />
po kawałkach skrzeczących <br />
pobiegnie do góry <br />
ze zwycięstwem w głosie <br />
i zmęczeniem myślenia