kołacze w mej duszy
iwzbudza niedokój.
Zbyt wytrwały jesteś dla mnie
i natarczywy.
Odwracam się od Ciebie,
zatykam uszy i przesłaniam oczy,
bo mnie onieśmielasz.
Już tak dawno pozostawiłem za sobą
bramy Edenu,
obce są mi zapachy raju.
Podążam szlakiem,
który sobie wybrałem.
Wyboista to droga.
W mrokach ginie początek
a kres nieodgadniony.
Wytchnienia szukam w napotkanych oazach
lecz ich złudne piękno rozmywa się
w rozedrganym powietrzu
a Ty mi nie pomagasz.
Przeciwnie.
Jak drapieżny.ptak spadasz na mnie,
rozrywasz moje sumienie na strzępy,
rozdzierasz duszę
i doprowadzasz do obłędu.
Już radość nie jest radością,
śmiech nie jest uśmiechem,
miłość nie jest miłością.
A czy jest jeszcze nadzieja?
Powiedz!
Czy jest nadzieja?
Powiedz że jest!
Wierzę że jest!!!