Który bezwładne opuścił ramiona<br />
Nad chłód rzeką. Kwiaciarka tu właśnie<br />
Usiadła w mroki bukietów przyozdobiona<br />
<br />
On szedł, jak idą wytarte kurzem modlitwy<br />
Jak rycerz którego właśnie pożarł smok<br />
Jak żołnierz co martwy rusza do bitwy<br />
On szedł, za dnia morza ciemności herzog<br />
<br />
Pomarszczył dłonie w twarz, miedzianoryty<br />
Minęło chwil trzy i sta. Stanęła woda<br />
I stary dorożkarz już trochę podpity<br />
Na konie swych szkap podparł się z bata<br />
<br />
Kwiaciarka usiadła zaraz przy moście<br />
On bukiet obiął zdeptany przez słowa<br />
I odszedł metr potem dwa nie głośniej<br />
Jak dziecko któremu dzielić się szkoda<br />
<br />
Był dzień na cierpki spalony popiół<br />
Zatoczył się krąg przez fale złamany<br />
Maj przy kwiaciarce przysiadł w półkroku<br />
Przy moście gdzie zniknął kwiat nirwany