Pragnę przyklasku, podziwu i trwogi,
Nie mam odwagi by sięgnąć wymarzonej drogi,
Staram się zabezpieczyć, tracąc marzenia,
Kosztem pracy i lepszego myślenia,
Zatracam się w tej grze i gubię ścieżki,
Rozmywają się uczucia i rozmowy mnogie,
Rzucają mi kłody i ja wbijam kolce,
Oh, po co nam życie, to jak cierpieć co rano,
Mniej lub więcej okłamywać bliskich,
Otrutym bełtem przeszywać serce z kuszy,
Promować siebie i swoje zasługi,
Myśleć, wrzeszczeć i zażywać katuszy,
Chciałbym być larwą, zakleszczyć się w osłonie,
Przyjaznym, beztroskim, ciepłym kokonie,
Bez myśli, bez uczuć, bez emocji i rozterek,
Trwać w wiecznym złudnym śnie,
Tylko marzyć i myśleć, tworzyć i analizować,
To wszystko pod siebie!
Przestać doświadzać i przestać czuć,
Przestać się przejmować i przestać knuć,
Przestać walczyć i zapaść w sen,
Wieczny słodki sen,
To jednak jeszcze przyjdzie, zdąży się znudzić,
Ciepło za ciepłe, osłona zbyt trwała,
kokon pęknie, świat ujrzy nowa mara,
Nowa myśl, nowe doświadczenie,
Tego szukamy, do tego dążymy, do nowych doznań,
Rozterek godnych wielkiego Cara,
Każdy dzień to nowa walka, nowa potyczka i batalia,
Nowe ułudy, nowe osoby, nowe miejsca,
Doświadczamy tego co nie miara,
Stoimy niczym przed obliczem nieskończonego kata,
Każdy z nas człowiekiem się zwie, lecz czym się różni od bestii?
Jeden widzi, inny słyszy, kolejny zabija brata,
Widzimy piękno i kolory, motyle i gnioty,
Boimy się brzydoty, smrodu – robactwa i krętactwa,
Jednak wszyscy tacy jesteśmy,
Głodem, grzechem i batem,
Każdy, nawet subtelnie, popędzać chciałby innego,
Tylko dla siebie, mieć poddanego.
Mnogość myśli, multum doznań,
Wiele pragniemy, mało robimy,
Ciężkiej pracy się boimy,
Kłamiemy, uwodzimy i zastraszamy.
Jestem tylko człowiekiem, mój Kochany.