- widzisz,
że w lustrze mimo zasłaniającej niemal cały obraz jakiejś sztywnej monomasy
jest ktoś,
na kogo możesz popatrzeć.
Wzdrygając się od tego przedziwnego przecież całego wzdrygu,
wzdryga się i obiekt spojrzenia, ale zdumiewasz się przez to świetniej spojrzanemu cudowi.
Bo cudem już jest, wątpliwości być nie może,
- masą zasłaniającą siebie jesteś... byłeś!!!
I jesteś
-mimo, że już zasłona ta jest najpiękniejszym punktem skupiającym i wszystko zasłania - jesteś!
Taki to cud, że dostrzegasz nie siebie-człowieka tam gdzieś jedwabną wstążką duszącego się,
ale spojrzenie tego tam na swoje Siebie.
Nie do przodu spójrz, nie do tyłu, nie na, nie z powrotem, nie z góry nie z dołu,
a z tronu, z trzonu, z czworonu, pionu i gromu.
Drugą stroną się stałeś, zmartwychsięwstałeś i jesteś gotów w radości bezsłownej takiej
już bezzwłocznie radośnie powlec swe ciało na koniec świata!