na wpół świadomie
drapię wieko trumny
łamiąc kruche paznokcie
coraz delikatniej
już nie krzyczę
nie uderzam
już
na wpół świadomie
drzazgi w bladych palcach
ciemno
duszno
bardzo mało powietrza
instynkt samozachowawczy szwankuje
w tych warunkach
Boże ratuj mnie
na wpół świadomie
to taki śpiący brak czasu
bardzo wolny
ból palców trzyma mnie w półświadomości
czy jeszcze długo?
wypuść mnie stąd
ciało waży kilka ton
tak duszno
pachnie świeżym drewnem
czym pachnie
nie boli mnie już
niech boli proszę
słyszę twój głos bardzo cicho
u góry
obudziłeś mnie
wiedziałam że przyjdziesz
wypuść
otwórz
idę
***
w modlitwie za tych, którzy odchodzili dwa razy
za drugim razem samotnie