w hotelu pokój wynająłeś
z naręczem kwiatów
rzuconych do stóp
drzwi do samochodu otworzyłeś
usta całując namiętnie
po drodze dłoń ściskając udo
przesuwając do źródła rozkoszy
patrząc błagalnie w oczy
na miejscu uniosłeś w ramionach
tuląc smakiem kosztując ust ustami
spijając słodyczy nektar pożądania
niczym słońce przeszywające
dłonie tuliły się ciała rozpalone drżały
odgłosy zadowolenia przenikały świat
przepełniając dzikość nienasycenia
namiętnością pulsującą piekielnym ogniem
nieprzytomni żywiołami przepoceni
jękami i wzdychaniem euforii szczytem
wtuleni w siebie oddechem błogości
czarując się spojrzeniem...