niebo płakało
mokłem
róże też zrosiło
liczyłem łzy
ona nie zjawiła się
autobus o numerze osiem odjechał
czułem się jak kaleka
zdjąłem beret cisnąłem o ziemię
zaklołem pod nosem
odeszłem w siną dal
czasem myślę o jej spojrzeniach
gdy wieczorami włóczę się po ulicach