gdzie każdy przerzucie, los i szczęście na kolanach widzi.
Aksojmat ponurym Panem pod brak choć jednego zmysłu.
Jednego czy sześciu! Dzida w sercu, ocet w ustach krzywdzi.
Ateno trzech nacji. Króla jednego, Mnemosyne pragnącego.
Siddharcie, kroplo rosy spragnionym, struno świadomości... Dzięki Ci!
Płomień świecy na schody cień rzuca, porażając ego.
Demony Mary nie mają już tego, anuttara samajak sambodhi.
Rewers symetrii olbrzymie zadufany.
Woda strach zasieje, ogień serca spustoszy.
Ziemia owoc swój połknie mą dłonią chowany,
patrząc cicho jak ostatni ptak zatrzepocze.