ptakom oddałam,
choć nieraz sama
fizycznie głodowałam,
karmiąc się jedynie
piękną miłością...
Szklankę wody
wiele razy wrogom
podawałam w zamian
dostając bezpodstawne
oskarżenia
i odmawiania zaspokojenia
mojego pragnienia...
Zamiast tego,
poiłam się nadzieją
na lepsze jutro...
O koleżance przełożonym
wspomnieć musiałam,
sama chodząc boso i nago,
odziana jedynie w niewidzialną
wiarę....
Inną natomiast-
jako jedyna z klasy-
w szpitalu chorą
odwiedziłam,
chociaż mnie nie szukał nikt,
gdy sama tam się znalazłam...
Oskarżona przez bliskich
o kradzież,kłamstwo,
próbę pobicia albo zabójstwa,
o cudzołóstwo i inne
złe uczynki przez tych,
którym służyłam...
Gdy byłam przybyszem,
noc jedną na ulicy spędziłam,
choć sama nieprzyjaciela
do domu wpuściłam...
Zmarłych żegnałam,
nawet jeśli nie zawsze znałam...
Cóż się to stanie
wielki,gromowładny Panie,
kiedy ostatni raz
sama zamknę oczy?
Pewnie wrzucona zostanę
w ciemną,bezdenną otchłań
albo też spalą,
by nie wzbudzać sumienia,
ale przecież dla bliskich
już jestem martwą...
Wszystko,co robię
z miłości do Boga mojego,
ponieważ On jest
Panem serca i życia mego.
To Jego zawsze
widziałam we wszystkich
tych stworzeniach
bez względu na to,
że okazali się niektórzy
moimi wrogami...
Kierowana miłością
wszystko dla Niego
poświęcić chciałam,
niczego w zamian
nie oczekiwałam
mimo,że tak wiele
w życiu wycierpiałam...
On moją siłą,potęgą,
mieczem i tarczą,
a prawdziwa miłość
doń chwalebnym orężem,
ogromnym zaszczytem,
bo Bóg mi Ojcem
i Synem i Mężem....