Słowa łaszą się do moich nóg
Nagle nieme i bezszelestne
Prawie niewidzialne
Muskają mnie w ciemnościach
Miękkimi skrzydłami
Motyli
A ja?
Kiedy tak leże w ciszy
Jestem tylko zieloną poczwarką
Z której ciągle NIKT
Nie może wyrosnąć
A zwłaszcza
Niebieski Motyl